Tak, tak. Wiem, że zamilkłam na bardzo długi czas. Ale nie było o czym pisać. A może jednak było, ale mi się nie chciało? Bez względu na powód, zaniedbałam pisanie i teraz trochę żałuję, postanawiam się poprawić i więcej nie grzeszyć itd. itp.
Zacznę od tego, że skończył się pierwszy semestr. Pisałam jedno zaliczenie na prawach egzaminu (przedmiot chemia medyczna, czyli w sumie rozbudowana powtórka chemii z liceum, szybki kurs - 2 lata w trzy miesiące) oraz jeden egzamin (przedmiot biologia molekularna i parazytologia, czyli nauka o DNA, RNA i badaniach nad nimi oraz o pasożytach ludzkich).
Chemię zdałam, ale do tej pory nie wiem jakim cudem. Zaliczone na 3, z wynikiem idealnie mieszczącym się w skali. Ale ważne, że zaliczone.
I tutaj może mała dygresja. Oczywiście warto się uczyć. To zawsze się przyda, zawsze lepiej wiedzieć więcej niż mniej. Ale zdaniem lekarzy, tych pracujących w zawodzie od kilkunastu już lat, przedmioty teoretyczne nie mają znaczenia. Trzeba je zdać, żeby nie zalegały na przyszłość, ale na ocenę i tak nikt nie będzie patrzył. Może z wybranej specjalizacji na piątym czy szóstym roku warto mieć 5, ale cała reszta ma być po prostu zdana. Także ja z mojej trójeczki bardzo się cieszę.
Drugi egzamin poszedł gorzej. Pomimo obniżonego progu oblałam pierwszy termin i drugi termin i został mi tylko trzeci. Trochę mnie to przeraża, ale trzeba wierzyć w siebie, co nie?
Przy okazji powiem, że na naszym wspaniałym SUMie istnieje coś takiego jak aplikacja studencka, i jest to baza pytań od katedr. Pobierana z Google Play i można sobie w wolnej chwili rozwiązywać testy z danego przedmiotu. Fajna sprawa w teorii, ale w praktyce, w mojej grupie popularne stało się ostatnio określenie apka srapka. Urocze, czyż nie? Bowiem pytania na egzaminie nie pokrywają się z tymi z aplikacji. Powtórzyły się może cztery czy pięć... To tak w ramach ostrzeżenia na przyszłość.
Potem miałam prawie trzy tygodnie wolnego (sesja trwała dwa tygodnie, a przerwa międzysemestralna jeden), byłam na nartach w Zillertalu (klik klik) i ogólnie rzecz biorąc odpoczęłam.
A 25 lutego zaczął się nowy semestr. Całe gadanie w stylu nowy semestr nowa ja oczywiście na nic się nie zda, a w minionym tygodniu nie działo się nic ciekawego. Zachęcam jednak do przejrzenia nowych przedmiotów, które w tym semestrze będę mieć.
Stay tunned and healthy,
Do napisania
Zacznę od tego, że skończył się pierwszy semestr. Pisałam jedno zaliczenie na prawach egzaminu (przedmiot chemia medyczna, czyli w sumie rozbudowana powtórka chemii z liceum, szybki kurs - 2 lata w trzy miesiące) oraz jeden egzamin (przedmiot biologia molekularna i parazytologia, czyli nauka o DNA, RNA i badaniach nad nimi oraz o pasożytach ludzkich).
Chemię zdałam, ale do tej pory nie wiem jakim cudem. Zaliczone na 3, z wynikiem idealnie mieszczącym się w skali. Ale ważne, że zaliczone.
I tutaj może mała dygresja. Oczywiście warto się uczyć. To zawsze się przyda, zawsze lepiej wiedzieć więcej niż mniej. Ale zdaniem lekarzy, tych pracujących w zawodzie od kilkunastu już lat, przedmioty teoretyczne nie mają znaczenia. Trzeba je zdać, żeby nie zalegały na przyszłość, ale na ocenę i tak nikt nie będzie patrzył. Może z wybranej specjalizacji na piątym czy szóstym roku warto mieć 5, ale cała reszta ma być po prostu zdana. Także ja z mojej trójeczki bardzo się cieszę.
Drugi egzamin poszedł gorzej. Pomimo obniżonego progu oblałam pierwszy termin i drugi termin i został mi tylko trzeci. Trochę mnie to przeraża, ale trzeba wierzyć w siebie, co nie?
Przy okazji powiem, że na naszym wspaniałym SUMie istnieje coś takiego jak aplikacja studencka, i jest to baza pytań od katedr. Pobierana z Google Play i można sobie w wolnej chwili rozwiązywać testy z danego przedmiotu. Fajna sprawa w teorii, ale w praktyce, w mojej grupie popularne stało się ostatnio określenie apka srapka. Urocze, czyż nie? Bowiem pytania na egzaminie nie pokrywają się z tymi z aplikacji. Powtórzyły się może cztery czy pięć... To tak w ramach ostrzeżenia na przyszłość.
Potem miałam prawie trzy tygodnie wolnego (sesja trwała dwa tygodnie, a przerwa międzysemestralna jeden), byłam na nartach w Zillertalu (klik klik) i ogólnie rzecz biorąc odpoczęłam.
A 25 lutego zaczął się nowy semestr. Całe gadanie w stylu nowy semestr nowa ja oczywiście na nic się nie zda, a w minionym tygodniu nie działo się nic ciekawego. Zachęcam jednak do przejrzenia nowych przedmiotów, które w tym semestrze będę mieć.
Stay tunned and healthy,
Do napisania
Komentarze
Prześlij komentarz