Źródło: besty.pl Prima Aprilis |
Minął właśnie pierwszy kwietnia, a ja po raz kolejny zaniedbałam moje pisanie. Nie wiem czemu jestem taka beznadziejna, bo przecież ja uwielbiam pisać. A zamiast wywiązywać się z obietnic oglądam Netflixa (to jest większa zaraza niż ebola!).
Ale po raz kolejny, obiecuję się poprawić.
Każdy z moich poniedziałków wygląda właściwie identycznie i sami przyznacie, że jest to smutna prawda.
Wstaję o chorej godzinie, koło 5 rano, żeby pouczyć się na biofizykę, bo w weekend mi się nie chciało. Uczę się trochę, ale tematyka tego przedmiotu mnie dobija i chociaż się staram to i tak nie wiem, co czytam. Potem wygrzebuję się z łóżka, drukuję sprawozdania (ćwiczenia z biofizyki wyglądają tak, że piszemy wejściówkę z danego tematu a potem w parach albo trójkach robimy doświadczenia. Zadanie domowe to napisanie tych cholernych sprawozdań, czasami dwóch, czasami trzech. I zajmuje to k... dużo czasu), ubieram się i wychodzę by na 8.00 zdążyć na tą doprawdy cudowną katedrę. Oblewam wejściówkę (ostatnio to się zmieniło, ale nie wiem jakim cudem i nie chcę zapeszać), Doktor Biofizyka objaśnia jak wykonać doświadczenia i zabieram się do pracy (najczęściej w zespole z Angelicą i Cho). Właściwie wszystkie one są bardzo nudne - doświadczenia, nie dziewczyny, żeby było jasne.
W tym tygodniu na przykład tematem zajęć była optyka i wykonywaliśmy trzy doświadczenia:
1. mierzenie średnicy krwinek czerwonych przez mikroskop
2. obliczanie zakresu pola widzenia w mikroskopie świetlnym (obserwacja papieru milimetrowego pod mikroskopem)
3. wyznaczaliśmy zdolność kątową oka (czyli jedna osoba siedząc w ciemni obserwowała obiekty w różnej odległości od oka i przy różnym oświetleniu)
Źródło: www.kontaktowe.pl To nie jest ani w połowie takie łatwe na jakie wygląda |
No ale potem kończy się biofizyka i dzień od razu jest lepszy.
Najczęściej wraz z Angelina wracam do mojego mieszkanka na dwie godzinki, gdzie objadamy się Nutellą i oglądamy głupie filmiki na YT.
Potem jest genetyka, która właściwie jest jednym z ciekawszych przedmiotów (zależy to w sumie od prowadzącego) co wcale nie czyni jej mniej bezużyteczną na przyszłość. Ale można dowiedzieć się względnie interesujących rzeczy.
Wczoraj to studenci prowadzili zajęcia i przedstawiali prezentacje o chorobach genetycznych.
Potem wracam znowu do domku. I teoretycznie wieczorem zawsze jest wykład, na który usilnie namawia mnie Katie, ale mnie tam jakoś nie ciągnie. Zwyczajnie go olewam, bo obecność nie jest sprawdzana. W teorii wykorzystuje ten czas ucząc się na wtorkową anatomię. W praktyce bywa z tym różnie.
Jeśli chodzi o wtorki to pomimo anatomii (i pomimo, że środy mam zupełnie wolne) jest to mój ulubiony dzień tygodnia. A to dlatego, że po tej nieszczęsnej anatomii (dużo nauki, smród formaliny, zapłakane oczy i niemiły Doktor Anatomia) mamy pierwszą pomoc medyczną. Zajęcia w szpitalu, prowadzone przez prawdziwych lekarzy, ćwiczenia na fantomach i wiedza, którą autentycznie będę mogła wykorzystać w przyszłości. Uwielbiam ten przedmiot!
Uwielbiam go tak bardzo, że poświęciłam mu cały jeden post. Także zachęcam do czytania.
A co do tytułu tego wpisu, jedyny żart jaki słyszałam w tym roku był taki, że nasz starosta, przezabawny Seamus, napisał na konwersacji grupowej, że zajęcia są odwołane. No ale wszyscy wiedzieliśmy, że to nieprawda. Koniec :)
Komentarze
Prześlij komentarz