Imieniny miesiąca, moi drodzy! Także, Kwietniu, wszystkiego najlepszego.
A wiecie, że miałam kiedyś kolegę o nazwisku Kwiecień? Jemu też życzę sto lat!
Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień to nie wydaje mi się by był szczególnie ciekawy. Rano miałam histologie i zaliczenie z układu oddechowego i skóry. Czy zdałam nie wiem, ale mogę wam z czystym sumieniem powiedzieć, że z wszystkich nudnych tematów histologicznych ten był zdecydowanie najgorszy. Nawet nie wiem czemu, ale tak właśnie było.
Wszystko w tej naszej skórze jest takie jakieś... chaotyczne. Źle się tego uczyło i brakowało mi chociaż jednej ciekawostki. Kompletnie nic mi w głowie nie zostało.
No ale w końcu histologia to najbardziej wyśmiewany przez lekarzy przedmiot ;)
Potem miałam trzy godziny przerwy, które spędziłam w mieszkaniu razem z Angeliną i Katie. I nie, nie trenowałyśmy Quiddicha, ale temat Harrego Pottera i komórki pod schodami się pojawił. Ale już nie pamiętam jak. Te trzy godzinki były super. Śmiałyśmy się, wygłupiały, piły herbatę i umawiały do kina. Z takim towarzystwem można wszystko, mówię Wam! Pewnie nawet w tego Quiddicha na latających miotłach udałoby się nam zagrać.
No a po trzech godzinach była informatyka. Wyobraźcie sobie zajęcia z informatyki na medycynie. Macie problem? Ja też!
Uczyliśmy się obsługi Worda i chciało mi się nad tym komputerem płakać, bo chociaż Doktor Informatyka jest naprawdę spoko (przy pisaniu kolosa z informatyki naprawdę "nie widzi" ściąg) o przez całe zajęcia nie powiedział ani jednej rzeczy której bym nie wiedziała. Co więcej, z wszystkich wspomnianych funkcji Worda (jako pisareczka z zamiłowania) korzystam na co dzień. Ach, wspomnę jeszcze, że Doktor Informatyka tłumaczy zagadnienia z programów komputerowych na tablicy, takiej typowej whiteboard. Dzisiaj rysował na niej tabelki, które my, studenci, robiliśmy w na komputerze. BEZ KOMENTARZA.
No a potem wróciłam do domku, oglądnęłam kilka odcinków Mówiąc Inaczej i postanowiłam napisać do Was. To chyba tyle na dzisiaj.
Stay tunned and healthy,
do napisania!
A wiecie, że miałam kiedyś kolegę o nazwisku Kwiecień? Jemu też życzę sto lat!
Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień to nie wydaje mi się by był szczególnie ciekawy. Rano miałam histologie i zaliczenie z układu oddechowego i skóry. Czy zdałam nie wiem, ale mogę wam z czystym sumieniem powiedzieć, że z wszystkich nudnych tematów histologicznych ten był zdecydowanie najgorszy. Nawet nie wiem czemu, ale tak właśnie było.
Wszystko w tej naszej skórze jest takie jakieś... chaotyczne. Źle się tego uczyło i brakowało mi chociaż jednej ciekawostki. Kompletnie nic mi w głowie nie zostało.
No ale w końcu histologia to najbardziej wyśmiewany przez lekarzy przedmiot ;)
Potem miałam trzy godziny przerwy, które spędziłam w mieszkaniu razem z Angeliną i Katie. I nie, nie trenowałyśmy Quiddicha, ale temat Harrego Pottera i komórki pod schodami się pojawił. Ale już nie pamiętam jak. Te trzy godzinki były super. Śmiałyśmy się, wygłupiały, piły herbatę i umawiały do kina. Z takim towarzystwem można wszystko, mówię Wam! Pewnie nawet w tego Quiddicha na latających miotłach udałoby się nam zagrać.
No a po trzech godzinach była informatyka. Wyobraźcie sobie zajęcia z informatyki na medycynie. Macie problem? Ja też!
Uczyliśmy się obsługi Worda i chciało mi się nad tym komputerem płakać, bo chociaż Doktor Informatyka jest naprawdę spoko (przy pisaniu kolosa z informatyki naprawdę "nie widzi" ściąg) o przez całe zajęcia nie powiedział ani jednej rzeczy której bym nie wiedziała. Co więcej, z wszystkich wspomnianych funkcji Worda (jako pisareczka z zamiłowania) korzystam na co dzień. Ach, wspomnę jeszcze, że Doktor Informatyka tłumaczy zagadnienia z programów komputerowych na tablicy, takiej typowej whiteboard. Dzisiaj rysował na niej tabelki, które my, studenci, robiliśmy w na komputerze. BEZ KOMENTARZA.
No a potem wróciłam do domku, oglądnęłam kilka odcinków Mówiąc Inaczej i postanowiłam napisać do Was. To chyba tyle na dzisiaj.
Stay tunned and healthy,
do napisania!
Komentarze
Prześlij komentarz