Przejdź do głównej zawartości

Artykuł znaleziony w necie

Dzisiaj przez przypadek trafiłam na artykuł czego spodziewać się po pierwszych tygodniach na medycynie. Jako, że blog powstał nieco później brakuje tu pewnie czegoś w rodzaju wstępu, wprowadzenia, jakiegoś początku. Także oto i on:
Łup, łup, łup – tłucze się głośno serce gdy sprawdzasz wyniki rekrutacji. Szeroko rozszerzone źrenice, wysuszone usta, pogryzione do krwi. Drżącymi rękami sprawdzasz i… JEST! Udało Ci się, już niemal jesteś studentem medycyny!
Gdy już się otrząśniesz, odtańczysz taniec radości (albo dwa), załatwisz formalności i przeczekasz wakacje (które przecież są piękne i długie, ale jakże wyczekujesz ich końca!) nadchodzi początek października. Stawiasz pierwsze kroki jako student kierunku lekarskiego.
U mnie było nieco inaczej. Ze średnimi wynikami z matury, z bijącym sercem sprawdzałam wyniki rekrutacji wielokrotnie. I wielokrotnie spotykał mnie zawód. Chciałam cieszyć się najdłuższymi wakacjami w życiu, ale ta nieszczęsna rekrutacja mocno mi to utrudniała. Dopiero we wrześniu dostałam maila, w którym poinformowano mnie że pojawiła się nowa lista na kierunku lekarskim SUM i żebym sobie ją sprawdziła. Nie pisali, że zostałam przyjęta, jedynie informacja o nowej (trzeciej i czwartej już z kolei) liście.
Potem załatwianie papierów (byłam dwa razy, bo raz ze świadectwem i drugi z zaświadczeniem lekarskim w przeciągu dwóch dni) i mieszkania, które ciężko znaleźć na ostatnia chwilę.

W oparach stresu i formaliny

Pierwszy rok upływa pod znakiem anatomii, w oparach formaliny.Nie mylą się starsi koledzy, pierwszy rok upływa pod znakiem anatomii, w oparach formaliny. Pierwsze kroki kierujesz więc do prosektorium. Zimne, białe ściany, ciężkie, kamienne stoły i obezwładniający, odpychający zapach. Zaciskasz spoconą dłoń na pęsecie i wchodzisz, wraz z gronem nowych znajomych, do sali, która teraz jawi Ci się jak sala tortur. Tak zaczyna się największa przygoda Twojego życia!
Stoisz drżąc ze strachu, w oczekiwaniu na przydzielenie do grupy anatomicznej. Nagle pada Twoje nazwisko, na nogach niczym z waty oddalasz się powoli do wskazanego stołu, taksowany wzrokiem przez przyszłych nauczycieli. Łapiesz kontakt wzrokowy z kolegą poznanym w korytarzu, uśmiechasz się, uspokajasz i ścierasz ukradkiem kroplę potu z czoła. Asystent, w wykrochmalonym fartuchu staje u szczytu stołu i… Nie jest tak źle.
Zdecydowanie formalina to coś co zapada w pamięć na długo. Chyba nawet na zawsze. Ja często orientuję się, na przykład ostatnio w autobusie, że wsiadam i czuję w powietrzu formalinę. Nie mówiąc już o moich ubraniach czy włosach. W rzeczywistości, wcale nie jest tak źle.
Powiem wam jeszcze, że moment "sortowania" przeżywałam dwukrotnie, ponieważ po pierwszym tygodniu przemieszano grupy i wszystko zaczynaliśmy od nowa. I rzeczywiście drżałam ze strachu bo zaledwie jedna osoba, jedno nazwisko, jedna literka (układ alfabetyczny) dzieliły mnie od asystenta zwanego postrachem anatomii. Na szczęście (lub nie) trafił mi się Doktor Anatomia, który fajnie opowiada i dużo tłumaczy, ale nastroje układają mu się w perfekcyjną sinusoidę. Gdyby można było trzaskać drzwiami wahadłowymi do prosektorium pewnie trzaskałby nimi w co drugi wtorek.
Przyjemnym zaskoczeniem było natomiast, że sale prosektoryjne są świeżo po remoncie i chociaż korytarz wygląda jak rodem z horrorów (rury, odrapane ściany, tajemnicze drzwi i wanny zaklejone folią) to sale zajęć są bardzo przyjemne.

Sulcus tendinis musculi flexoris hallucis longi i inne cuda

Nauka tego przedmiotu wygląda mniej więcej tak, jak uczenie się adresów i numerów z książki telefonicznej.Pierwsze starcie z anatomią wydaje się starciem z rozpędzoną ciężarówką. Z niedowierzaniem w oczach wertujesz Bochenka, z namaszczeniem przepisując łacińskie i angielskie nazwy, lecz mimo nieprzespanych nocy ciągle nie jesteś w stanie ich zapamiętać. Rozejrzyj się: wszyscy tak macie. Siadacie więc razem i dzień po dniu, wymieniając się doświadczeniem, wkraczacie w magiczny świat medycyny i odkrywacie po kolei wszystkie bruzdy w kościach. Już po kilku dniach zapach prosektorium staje się czymś normalnym, podobnie jak plamy z formaliny na spodniach. Sinus sagittalis superior– powtarzasz sobie zagryzając kanapkę nad plastikowym modelem czaszki. Poznawanie ludzkiego ciała jest o wiele bardziej fascynujące niż Ci się wydaje, zwłaszcza, gdy nauczysz się jak to robić skutecznie.
Jak mawiał pewien profesor anatomii, nauka tego przedmiotu wygląda mniej więcej tak, jak uczenie się adresów i numerów z książki telefonicznej. Trochę racji miał, na początku przyswaja się tak wiele obcych, niezrozumiałych słów, że równie dobrze można byłoby to potraktować jak naukę chińskiego. Jednak wkrótce wszystko zaczyna się łączyć w jedną, piękną całość. Naprawdę trzeba znać anatomię, by móc zrozumieć fizjologię, a później zdobywać wiedzę o tym, jak człowieka naprawić.
Pierwsza starcie z anatomią jest trochę straszne. To fakt. Pocieszające jest zapewne, że w przypadku WLZ zaczyna się naukę od kości, czyli odór formaliny nie odrzuca cię od razu. Obce nazwy są obce i na początku i na końcu nauki, ale z czasem wiadomo z której strony je ugryźć. Wszystkiego da się nauczyć. Na pierwszej prelekcji wykładowca powiedział coś bardzo mądrego, co rozumiem dopiero teraz, po kilku miesiącach. "Anatomia nie jest trudna. Jest jej po prostu bardzo dużo." No i jest to niestety i stety prawda.
Co do wspaniałego Profesora Bochenka, czyli chyba najsłynniejszego w Polsce podręcznika do anatomii - człowiek z czasem zaczyna go doceniać. Gdy omija się pismo drobnym druczkiem jest do wytrzymania, nawet jego niezbyt dzisiejsze porównania płuc do głowy cukru - czymkolwiek to jest :D A przecież w razie czego, dostępne są setki innych, równie merytorycznych podręczników.
I jeszcze jedna, bardzo ważna spraw. Bardzo szybko dogadujesz się ze swoimi towarzyszami niedoli i okazuje się, że wszyscy macie identyczne problemy. Najlepszym co można zrobić, to korzystać z tej dziesięcioosobowej grupki utworzonej przez wasze nazwiska, uczyć się razem i od siebie nawzajem. Dzielić się wiedzą i wątpliwościami. Z tymi ludźmi spędzicie najważniejsze, najlepsze i najgorsze kolejne 6 lat życia. Nie warto tego zaprzepaścić.


Kotlety i wata cukrowa

Pierwszy rok, to jednak przede wszystkim poznawanie nowych ludzi, zawiązywanie przyjaźni, które mogą przetrwać nawet całe życie. To wyzwanie, szkoła samodzielności i siły.Histologia, czyli drugi przedmiot spędzający sen z powiek, jest o tyle prostsza, że bazując na jednej książce da się nawet przebrnąć przez egzamin. Jeśli Twoja uczelnia zapewnia rozrywkę w postaci zaliczenia praktycznego, czeka Cię wiele godzin spędzonych przy mikroskopie. Część bibliotek umożliwia wypożyczenie sprzętu, ogląda się więc często “szkiełka” grupowo, budując skojarzenia ułatwiające rozpoznanie. Kotlety, Mucha Lucha czy wata cukrowa naprawdę zostają w głowie na o wiele dłużej niż poprawne nazwy formacji tkankowych. Niestety, mało tutaj odniesień do kliniki, więc niewielu studentów fascynuje się histologią i bardzo szybko wkuta wiedza ucieka. Ale to dobrze, niepotrzebnej wiedzy nie można magazynować, trzeba robić miejsce na kolejną porcję, która przybywa w tempie szybszym niż Pendolino.

Histologia na WLZ to prawdziwy postrach. Przeraża studentów bardziej niż anatomia i to nie tylko dlatego, że mamy zaliczenie praktyczne. Niektórzy prowadzący są po prostu trudni we współpracy. Ja nie mogę narzekać. Moja wspaniała Doktor Histologia jest najlepsza na świecie! A same szkiełka, jak się już z nimi opatrzy i usłyszy porównanie kolegi, że jajnik wygląda jak wieloryb, okazują się wcale znośne.

Pierwszy rok, to jednak przede wszystkim poznawanie nowych ludzi, zawiązywanie przyjaźni, które mogą przetrwać nawet całe życie. Dobrze mieć grono znajomych w branży, w końcu nie raz będzie potrzeba wezwania na konsultacje! To wyzwanie, szkoła samodzielności i siły. W końcu, co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.
Jak już pisałam wyżej, pomimo całej tej nauki, obowiązków i nawału pracy, nie można zapominać o tym najważniejszym aspekcie - towarzystwie. Ja sama coraz lepiej dogaduję się z moją grupą z dormitorium prosektorium i mam nadzieje na te właśnie wieloletnie przyjaźnie. Żebym w przyszłości, widząc pacjenta z takimi konkretnymi objawami wiedziała, do kogo zadzwonić po radę.
Jeżeli opuszczasz dom rodzinny wyjeżdżając na studia, początek będzie pełen wyzwań. Znalezienie mieszkania, odpowiednich (cichych) współlokatorów i samodzielne przygotowywanie posiłków to szkoła życia. Osobiście znam osoby, którym łatwiej nauczyć się mięśni przedramienia z przyczepami w trzech językach, niż obsługi pralki.
Wyjazd z domu często jest trudny, zwłaszcza emocjonalnie. Ja wracam do domu co weekend, a przez te pięć dni i tak zdarza mi się czuć bardzo samotnie w moim małym mieszkanku. Człowiek tęskni za bliskimi, to naturalne. Najważniejsze to nie dać tej tęsknocie nas pogrążyć. No i jakby nie patrzeć, masz wolną chate 24h na dobę. Nieobecność rodziców też ma swoje plusy ;)
Stajesz się panem swojego czasu i tylko od Ciebie zależy jak go wykorzystasz. Naprawdę uda Ci się znaleźć czas na wszystko, musisz tylko nauczyć się decyzyjności. Ta cecha przyda Ci się też na testach, bo niestety musisz mieć świadomość, że nigdy nie będziesz wiedział wszystkiego.
Gdy już miną pierwsze miesiące, a wraz z nimi kolejne kolokwia i zaliczenia, gdy nauczysz się uczyć skutecznie, przestaniesz się tak bardzo wszystkim przejmować. Twoje życie w końcu stanie się studiowaniem, a nie tylko nauką. Z każdym dniem będzie coraz lżej, nauczysz się znajdować czas na znajomych, imprezy, teatr, sport. Znikną wory pod oczami, pojawi się szeroki uśmiech. Z doświadczenia wiem, że większość ludzi chętnie Ci pomoże, starsi dadzą materiały, rówieśnicy podzielą się swoimi notatkami, a może i kanapką.
Bo najważniejsze jest dobre podejście do sprawy. A reszta sama jakoś się ułoży. Bycie dobrze zorganizowanym to pierwszy krok do sukcesu!

ŹRÓDŁO: https://www.bedacmlodymlekarzem.pl/2016/06/bedac-mlodym-studentem-pierwszy-studiow-kierunku-lekarskim/

Stay tunned and healthy,
Do napisania


PS. Jeszcze słówko ode mnie na koniec. Kiedy dostałam się na studia tata powiedział mi, że będę marzyć, żeby doba miała godzinę więcej. Bo nie ważny jest sen, nie ważne jedzenie, ale żeby człowiek chociaż wysikać miał się kiedy.
Okazuje się, że nie jest tak źle ;)
A znacie to (bo skoro była mowa o książce telefonicznej to trzeba wspomnieć i o tym kawale)?
Studentom różnych uczelni w pewnym mieście polecono nauczyć się na pamięć książki telefonicznej, a potem zbadano ich reakcje na to polecenie:
Studenci uniwerku zapytali: "Po jaką cholerę?"
Studenci politechniki zaczęli robić ściągi.

Studenci prawa wyszukiwali akty prawne zabraniające takiego postępowania.
A studenci medycyny zapytali tylko, na kiedy.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciekawostka #5

Już dawno temu ja i moja przyjaciółka ustaliłysmy, że najlepsze pomysły przychodzą nam do głowy pod prysznicem. Ewentualnie w wannie. To zawsze tam robię wielkie plany na nastepny dzień albo rozpamiętuję błędy dnia minionego. To tam do wymyślam najlepsze historie i najciekawsze posty. Dlatego postanowiłam zainteresować sie tematem i sprawdzić, czy ma to jakies medyczne podłoże. I okazało się, że owszem, ma i to całkiem solidne. Pomysły są bezpośrednio związane z kreatywnością, są czymś oryginalnym i innowacyjnym. Badacze Allen Braun oraz Slyuan Liu postanowili zanalizować jak pracuje mózg rapera w czasie improwizacji. To co odkryli jest fascynujące. Gdy był on kreatywny, niektóre z obszarów mózgu odpowiedzialne za codziennie czynności wyłączały się, a te, których na co dzień nie używamy, były pobudzone. Czyli innymi słowy, podczas improwizowania, obszary naszego mózgu, odpowiedzialne za podejmowanie decyzji, są w dużej mierze wyłączone. Natomiast środkowa część kory przedczołowej, o

Grupy krwi - czy aby na pewno powtórka z gimnazjum?

Grupy krwi wydają się dość prostym tematem. Myślę, że już nawet w podstawówce co niektórzy umieją wymienić te cztery podstawowe: A, B, AB i 0. Wraz z kolejnymi etapami nauki dochodzi jeszcze czynnik Rh i z czterech grup robi się osiem. Zapewniam was, że to jednak nie wszystko. Bo czy ktoś słyszał kiedyś o fenotypie bombajskim? Ja pierwszy raz usłyszałam o nim na zajęciach z genetyki, jakoś z miesiąc temu. A dzisiaj, włączyłam moje ulubione Grey's Anatomy, najnowszy odcinek (pisałam to już jakiś czas temu)  The Whole Package i co słyszę? Fenotyp bombajski! Byłam dumna z siebie, że wiedziałam co to jest jeszcze zanim wyjaśnili to na ekranie. Najdziwniejsze jest to, że może i twórcy serialu coś o medycynie wiedzą. Ale nasi polscy tłumacze już chyba niekoniecznie. Bo w serialu mowa jest o zjawisku jeszcze innym, tak rzadkim, ze nie ma nawet polskiej nazwy - golden blood. A czym wszystkie one się różnią zaraz wam opowiem. Zacznijmy jednak od małej powtórki z tych podstawowych i z

Coś nie tylko dla dziewczyn - poród

Tytuł posta taki sobie, bo w gruncie rzeczy nie o samym porodzie chcę rozmawiać. Wydaje mi się, że jak kogoś temat ciekawi to sam potrafi coś znaleźć. Ja chciałam się skupić na czymś ciekawszym, czyli na komplikacjach. Na początek super filmik znaleziony przez moją ciocię - jak prosto i logicznie przedstawić na czym polega poród, nawet młodszym widzom -  klik klik . I teraz, jak już znacie podstawy, można przejść do nieco bardziej zaawansowanej medycyny :D Inspirację był odcinek serialu Grey's Anatomy Family Affair . Zresztą to chyba nie powinno was dziwić. Bardzo lubię takie medyczne rozważania nad odcinkiem, sprawiają, że czuję się mądra. Chociaż wcale tak nie jest. Nie wiem czy skoro od premiery minęły trzy lata to w ogóle należy to pisać, ale na wszelki wypadek SPOILER ALERT! [Czytając wpis po raz drugi uświadomiłam sobie, że możecie nie mieć pojęcia kim są wymieniane przeze mnie postacie. Cóż, są to bohaterowie serialu, wszyscy są chirurgami różnych specjalności. To powi